Patriarchalny model rodziny, który dominował przez wieki aż do Rewolucji Francuskiej jest już passe. Wynika to z przemian cywilizacyjnych, zwłaszcza z postępującej komplikacji życia społecznego (coraz więcej zawodów, instytucji, możliwości, obowiązków i niepewności). Świat taki wymaga coraz dłuższego przygotowania, aby w nim aktywnie i racjonalnie uczestniczyć.  W czasach feudalnych syn usamodzielniał się, gdy nauczył się od ojca zawodu: kowala, szewca, stolarza, rolnika itp., czyli w wieku 16-17 lat.

Obecnie 30-latkowie często nadal mieszkają w domu rodzinnym. Ilość umiejętności i zakres wiedzy, którą trzeba opanować jest tak duża, że aby zająć wysoką pozycję społeczną trzeba poświęcić na to około 25/30 lat życia.

Badania jednoznacznie wskazują, ż ojcowie wiedzą jakie są społeczne oczekiwania w odniesieniu do roli ojca w rodzinie, ale wypełnienie tych oczekiwań jest coraz trudniejsze, dlatego ojcowie bardzo chętnie wycofują się z roli ojca. Niekorzystny jest też trend w postawach żon i matek, które – niejednokrotnie inspirowane prasą kobiecą i ruchem feministycznym –przejmują niektóre funkcje ojca w rodzinie, dyskretnie ale stanowczo wyłączając z nich mężów (reaktywacja matriarchatu). Ojcowie mają – zdawałoby się – dobre argumenty, aby minimalizować swój udział w życiu rodzinnym: „muszę zarobić, to mnie nie ma w domu”, „mamy pożyczki do spłacenia, to biorę dodatkowe fuchy, aby dorobić”, „wyjechałem za praca do Irlandii, bo tu nie można zarobić”, „wie pan, ja jestem tradycyjnie wychowany: dzieci to matka, ja nie mam do tego głowy ani cierpliwości”.

Z praktyki psychologa Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej wynika, że na wizyty z dzieckiem przychodzi około 80 % matek, 10 % ojców i 10 % to inne osoby. Często ojcowie nie znają podstawowych danych o swoim dziecku, np. data urodzenia, klasa, do której chodzi, imię najlepszej koleżanki/kolegi itp. Ta sytuacja symbolicznej i faktycznej separacji ojca i dzieci pogłębia się, bo jest dla ojców wygodna, ale skutki dla prawidłowego wychowania potomstwa są rozliczne i tylko negatywne.

Żeby zrozumieć rozmiar szkód trzeba krótko naszkicować, co dzieje się w rodzinie podczas wychowania i czym wychowanie jest.

Wychowanie to długotrwały proces (około 20 lat) zamierzonych i niezamierzonych oddziaływań na dziecko w celu przygotowania go do samodzielnego dorosłego życia. Wychowanie jest więc narzucaniem swojej woli wychowankom przez wychowawców. Część nakazów wychowawczych jest sankcjonowana karami, dlatego wychowanie jest rodzajem przemocy w granicach prawa. Te granice są historycznie zmienne, kiedyś można było dziecko bić a nawet sprzedać, teraz nie. Kiedyś wymagało się, aby dziecko używało zwrotu „pani matko” „Kazała mi pani Matka czarna suknię szyć…”), dzieci nie mogły zacząć wieczerzy, dopóki do stołu nie zasiadł ojciec – teraz często nie zasiada, bo go nie ma.

Zadajmy sobie proste pytanie, dlaczego niepiśmienny chłop polski, który nie słyszał nawet słowa pedagogika umaił wychować swoje dzieci a współczesny polak – ojciec ma z tym takie trudności?

Jeśli dzieci funkcjonują w pełnej rodzinie, opartej na modelu tradycyjnym, to mają około 20 lat doświadczeń na temat:

  • jak ojciec traktuje matkę,
  • jak matka traktuje ojca,
  • jak się kłócą (modele sporów),
  • jak się godzą (modele rozwiązywania sporów, negocjacje, mediacje, ustępstwa, umowy …),
  • jak rozpoznają swoje nastroje i uczucia,
  • jak planują wspólne działania,
  • jak się oszukują i jak się wspierają,
  • jak wyrażają swoje uczucia względem siebie i dzieci,
  • jak rodzice egzekwują swoje oczekiwania od siebie nawzajem i od dzieci,
  • jak rozwiązują kryzysy, które są w każdej rodzinie,
  • kiedy i na ile mogą na siebie liczyć,
  • jakie rodzina realizuje cele jawne i ukryte,
  • jakie relacje utrzymuje rodzina ze światem zewnętrznym i ja są one organizowane,
  • jak dana rodzina wygląda na tle innych rodzin.

To nie jest wyczerpująca lista tego, czego doświadczają dzieci w rodzinie pełnej, ale łatwo zauważyć, że większość tych punktów nie może być wcale albo prawidłowo realizowana, jeśli ojciec jest nieobecny albo jest ojcem dorywczym, weekendowym lub corocznym Św. Mikołajem przywożącym prezenty z zagranicy.

Praktyka i teoria psychologiczna są tu zgodne: dzieci z długotrwałym pobytem w placówkach opiekuńczo-wychowawczych typu Dom Dziecka, dzieci wychowywane przez samotne matki i dzieci doświadczające innych form sieroctwa społecznego mają większe trudności adaptacyjne, częściej popadają w konflikt z prawem, mają niższy poziom kompetencji społecznych, osiągają niższe szczeble kariery zawodowej i częściej ich związki małżeńskie kończą się rozwodem (czasem wielokrotnym) niż dzieci z tradycyjnych rodzin pełnych.

Deficyt ojca w rodzinie jest groźny dla rozwoju dziewczynki i chłopca, ale nie w jednakowym stopniu. Szkody dla synów i córek są inne.

Relacja syn – ojciec

W psychologii są 3 modele opisujące to, co dzieje się w procesie wychowywania syna przez ojca. Są to:

1.    Teoria Freuda, relacja jest tutaj naznaczona ambiwalentnymi emocjami miłość – nienawiść. Obie skrajności stopniowo słabną prowadząc, przez interioryzację postaw ojca przez syna, do prawidłowego uspołecznienia i właściwego ukonstytuowania się płciowej tożsamości. Warunkiem niezbędnym jest stała interakcja między ojcem i synem.

2.    Teoria Parsonsa-Fromma, jest teorią społecznego uczenia się. Nacisk kładzie się tu na tacit knowledge – ukryte uczenie się.
Funkcje rodziny dzieli się na ekspresyjne i instrumentalne.   
Pamiętajmy, że dzieci są bystrymi obserwatorami i uczą się nie tylko tego, czego byśmy chcieli! Ta, mimowolnie zdobywana wiedza i umiejętności jest potem świadomie lub bezwiednie wykorzystywana w życiu. E. Fromm podkreśla, że miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa, miłość ojca jest za coś, tzn. ojciec zachęca dzieci, zwłaszcza syna do osiągnięć i pokonywania trudności, do uwzględniania obowiązujących reguł, np.: fair play, ucząc przy okazji współdziałania w grupie i wyzbycia się egoizmu. Tu tez niezbędna jest interakcja.

3.    Teoria behawioralna, czyli teoria uczenia się. Początkowo prawidłowości wykryto w świecie zwierząt (Skinner, Brehmer, Hull), potem zweryfikowano je na ludziach (Mendelson, Hopper, Bandura, Wilson, D. B. Lynn):

  1. samiec tym częściej podejmuje czynności opiekuńcze, im częściej ma okazję przebywać z pobliżu młodego potomka,
  2. samiec, który w czasie własnego dzieciństwa spotkał się z dużym nasileniem czynności opiekuńczych, okazuje więcej „czułości” wobec małych,
  3. samiec, który był surowo traktowany przez swoich rodziców, a także inne dorosłe zwierzęta, wykazuje „nadmiernie karzącą” postawę wobec małych,
  4. samiec przebywający w dzieciństwie z dorosłymi samcami przejawia dużą skłonność do ich naśladowania,
  5. gatunki, w których samce angażują się w funkcje opiekuńcze nad młodymi, rozwinęły wyższe formy życia społecznego i są stabilniejsze niż te, u których takiej opieki nie ma.

Z teorii tych wynika, że najistotniejszym czynnikiem wpływu wychowawczego jest ilość czasu, który ojciec przeznacza na interakcję z synem. Rodzaj interakcji ma znaczenie drugoplanowe.

Relacja ojciec – córka

Przysłowie amerykańskie mówi: „Jaka mać taka nać”, ale nie oznacza to, że ojciec nie ma wpływu na wychowanie córki. Ma i to znaczny. Córka obserwując relację ojca z matką uczy się roli kobiety, żony i matki. Akceptacja córki przez ojca jest podstawą jej pozytywnej samooceny i wiary w siebie. Poziom otwartości na świat córki bardziej zależy od pozytywnej relacji z ojcem niż z matką. Córki nieakceptowane lub jawnie odrzucane przez ojców popadają w kompleksy i ulegają zneurotyzowaniu aż do somatyzacji objawów nerwicowych takich jak: otyłość, bulimia/anoreksja, samookaleczenie się, niekontrolowane życie płciowe, nadmierna nieśmiałość, brak wiary w siebie, ucieczka w świat marzeń i fantazji. Badania Braid, Bryanta i Dickison pokazały, że córki akceptowane przez ojców trafniej wybierają kandydatów na mężów (wcale nie są to kopie ojców!) i rzadziej się rozwodzą, osiągają też wyższe szczeble w karierze zawodowej. Ich poziom samoakceptacji jest istotnie wyższy niż córek nieakceptowanych.

Uwagi końcowe:

„Takie będą Rzeczypospolite, jakie jej młodzieży chowanie”.

Dalsze zawłaszczenie funkcji wychowawczych przez kobiety, prowadzi do nieprzewidywalnych konsekwencji. Dopóki społeczeństwa będą oparte na rodzinie, wychowawcza rola ojca będzie niezbywalna.

Waldemar Fortunka
psycholog