Wałbrzych, 09.09.2014 r.


Zagadnienie: Mój maluszek nie chce jeść. Karmienie trwa godzinami. Stresuję się kiedy tylko pomyślę o karmieniu. Czy on/ona będzie w końcu sam/sama jeść? W przedszkolu je sam/a a w domu tragedia.

Z podobnymi rozterkami spotyka się część rodziców. Martwią się czy ich dzieci nie będą osłabione, czy dobrze się rozwijają? Czują złość, że dziecko co prawda wszystko zje, ale zajmuje to bardzo dużo czasu i kosztuje wiele nerwów. Sytuacja potrafi być naprawdę wyczerpująca, ponieważ powtarza się codziennie i towarzyszą jej bardzo silne emocje.

Warto przeprowadzić eksperyment myślowy i spróbować postawić się w sytuacji swojego dziecka. Co myśli, czuje w związku z posiłkami? Swoje odpowiedzi warto zapisać, skonfrontować z odpowiedziami innych osób (mamy, taty, babci, dziadka oraz samego dziecka*).

  • Co może czuć pociecha, kiedy wie, że zbliża się pora jedzenia? Co wtedy myśli?
  • Kiedy dostaje podane jedzenie, co czuje, myśli. Dlaczego akurat tak się zachowuje? Co tym zyskuje?
  • Czas spożywania posiłku wydłuża się, rodzic prosi, krzyczy, znowu prosi. Co czuje dziecko, co może myśleć, dlaczego tak się zachowuje?

Część rodziców stwierdzi, że w zachowaniu dziecka nie ma żadnej logiki – „zjadłoby szybko i poszło się bawić”. Dziecko ma jednak trudności z planowaniem, woli wróbla w garści niż gołębia na dachu.

Co więc pociecha zyskuje przedłużając posiłek? Zyskuje … nas. Rodzic totalnie poświęca mu/jej czas i uwagę. Jest to niczym ambrozja dla dziecka. Nawet za cenę negatywnych emocji, dziecko woli mieć rodzica tylko dla siebie. W zachowaniu dziecka jest więc pewien sens, chociaż ono samo sobie go nie uświadamia, działa „instynktownie”. Nie można obwiniać go/ją o złe zamiary.

Do tej podstawowej trudności często dochodzą także inne. Na przykład przeszacowanie ilości pokarmów jaką powinno spożywać dziecko. Zjadło śniadanie, bułeczkę na drugie o godzinie dwunastej, a teraz o czternastej po kilku łyżkach zupy grymasi. Może okazać się, że bułka na drugie śniadanie wcale malutka nie była i skutecznie wypełniła maleńki – w porównaniu do osoby dorosłej, żołądek.

Część poradników radzi – dopóki dziecko przybiera na wadze, to je odpowiednią ilość pokarmów i nie należy się martwić. Jednak niektórzy rodzice od razu odpowiedzą – tak, je odpowiednią, przybiera na wadze ale to dlatego, że bardzo tego pilnuje, siedzę nad nią/nim. Kolejną trudnością jest rutyna. Niekorzystny wzór spożywania pokarmów (długi czas, kłótnie) utrwala się, staje się niemiłą rodzinną tradycją. Włączają się wówczas różne psychologiczne mechanizmy, które pozwalają pogodzić się z zaistniałym stanem, zapobiegają zmianom i podtrzymują tradycje, rutynę.

Co więc można zrobić? Zaplanować korzystną zmianę i konsekwentnie ją zrealizować. Szczegóły tej zmiany mogą być różne. Można zaproponować „idealne” rozwiązanie, ale będzie ono bardziej w obszarze teorii niż praktyki. Nasza prawdziwa zmiana i zachowanie będą zawsze pewnym kompromisem między tym co uważamy za właściwe a … wszystkimi innymi potrzebami. W rezultacie, zgodnie z przysłowiem, dostaniemy wynik – jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Zalecenia jakie warto uwzględnić planując zmianę:

  • dziecko powinno dostawać nagrodę po skończeniu posiłku, a nie w jego trakcie; jeśli grymasi ograniczamy z nim interakcje do minimum, ale nie krzyczymy, nie targujemy się, nie upominamy gniewnym tonem; po posiłku – niezależnie ile trwał, jak przebiegał: bawimy się z nim/nią, intensywnie cieszymy kontaktem, nie strofujemy go/jej wówczas,
  • nie oczekujmy natychmiastowej zmiany; w optymalnych warunkach potrzeba tygodnia, dwóch, jeśli trwa to dłużej to mamy małego uparciucha lub stworzyliśmy bardziej „kompromisowy” (a mniej konsekwentny) plan, albo coś czego teraz nie zauważamy przeszkadza nam osiągnąć sukces. Wówczas warto jeszcze raz przyjrzeć się temu co sobie założyliśmy, a co realizujemy. Pomocna może być opinia kogoś innego, opowiedzenie co planowaliśmy i jak to wygląda – koledze, koleżance,
  • generalnie nie karmimy dziecka, ma jeść samo, możemy pomóc np. pokroić ale często i to jest zbyteczne,
  • możemy chwalić dziecko za to, że ugryzło, itp. jest to metoda czasami wskazana, ale także ryzykowna – bardzo łatwo tutaj niechcący wzmocnić u dziecka przekonanie, że pora posiłku to wspaniała okazja do pozyskania rodzica tylko dla siebie,
  • kiedy uda się nam sprawić, że posiłki przestaną się wydłużać wówczas też łatwiej uwierzyć dziecku kiedy mówi, że już nie jest głodne – chociaż nie zjadło wszystkiego,
  • część dzieci nie lubi mieszanych potraw, lepiej tolerują potrawy kiedy składniki mają oddzielone,

Tomasz Kurzeja ©
psycholog

*) odpowiedź od dziecka można spróbować uzyskać pytając wprost, ale nie podczas posiłku, w spokojnym czasie; czasami lepiej jest wykorzystać historyjkę: „Asia/Michaś mieszkali …, Asia/Michaś miał/a mamę …, tatę … i … . Byli bardzo szczęśliwi. Lubili … . // Kiedy zbliżała się pora obiadu i mama/tata krzątali się w kuchni Asia/Michaś myśleli … – jak myślisz co myślały dzieci?; acha; Za chwilę rodzic podał na stół … (jedzenie). Asia/Michaś pomyśleli, poczuli …. – jak myślisz …?; acha; wtedy Asia/Michaś … (zrobili) – jak myślisz …?; acha; zauważył/a to tata/mama i …. – co zrobił/a tata/mama?; acha; dlaczego?; acha; Wtedy Asia/Michaś pomyśleli …, itd. Nie strofujemy dziecka podczas opowiadania, nie pouczamy, wysłuchujemy.